środa, 28 stycznia 2009

Różne różności

Wszystkim rozczarowanym poziomem stylistycznym poprzedniego wpisu pragnę złożyć wyjaśnienie - byłem pod większym niż zwykle wpływem procentów. Jest to zresztą jeden z uroków akademikowego życia, wystarczy posiedzieć dłuższą (albo i krótszą) chwilę w miarę eksponowanym miejscu, a na pewno zaczepi cię jakaś przyjazna dusza z butelką. Mam nadzieję, że przynajmniej zdjęcia się podobały. Przy tej okazji pytanie: czy ktoś spośród szanownych czytelników wie może, jak to jest, że pierwsze zdjęcie, jakie wrzuciłem na bloga (to z wypchanym bagażnikiem, może jeszcze pamiętacie) daje się otworzyć w osobnym oknie, a wszystkie kolejne już nie...? Na szczęśliwego oświeciciela czeka nagroda.

Jestem na dobrej drodze, żeby ostatecznie, oficjalnie i nieodwołalnie (no może z tym to przesadziłem) stać się słuchaczem studiów doktoranckich uniwersytetu, na którym pracuje już prawie miesiąc... Co się odwlecze, to nie uciecze. Udało mi się nostryfikować dyplom (na szczęście bez żadnych "ale" i "pod warunkiem"), zapłacić za najbliższy semestr i teraz czekam już tylko, aż system to przemieli i wypluje moją legitymację. Powyższa zmiana statusu będzie miała głeboki wpływ na moje życie, gdyż otworzy mi drogę do:

- płacenia za obiad w stołówce według stawki studenckiej (średnio 5.40 CHF) zamiast pracowniczej (średnio 7.00 CHF)

- bezpłatnego udziału w zajęciach sportowych AZSu

I jednego i drugiego nie mogę się doczekać!

Dzisiaj w instytucie mieliśmy całkiem sympatyczną imprezę w związku z inauguracją laboratorium, które zasponsorował ten sam bank, który sponsoruje moją tu obecność. Studentom i absolwentom nauk przyrodniczych tudzież medycznych spieszę wyjaśnić, że słowo laboratorium nie ma w tym kontekście nic wspólnego z laserami, zderzaczami hadronów, rzędami próbówek, dziwnymi pozaginanymi rurkami, ani stadami myszy, czy innych niższych ssaków. Są to po prostu dwa pokoje wypełnione komputerami, do których można zagonić ludzi i kazać im inwestować. Wirtualne pieniądze na szczęście. Taki właśnie mini-eksperyment przeprowadzono również dzisiaj z udziałem szanownych gości. Był nawet zwycięzca, a raczej od razu dwóch, w tym niżej podpisany. Nie ma to jak dobry PR.

Na koniec trzecie już dzisiaj wyjaśnienie, tym razem dla wszystkich zdziwionych moją hiperaktywnością blogową ostatnimi czasy. Nie, nie postanowiłem przenieść się do "wirtualu", nie założyłem profilu na Second Life i nadal nie bardzo rozumiem po cholerę komu avatar. Przyczyny są dwie i bardzo proste. Po pierwsze mam ostatnio dobry humor (czego powody może kiedyś wyjawię, a może same wyjdą na jaw), a po drugie jutro wybieram się do Lozanny odwiedzić znanego niektórym kolegę z liceum, który potem zabierze się ze mną do Zurichu. Także przyszłość niepewna i kiedy będzie kolejny post nie wiadomo.

Nieutulonych w żalu pocieszam, że będzie na pewno i życzę udanego weekendu!


Komentarze:
"Przyczyny są dwie i bardzo proste. Po pierwsze mam ostatnio dobry humor (czego powody może kiedyś wyjawię, a może same wyjdą na jaw)"

Michał ma dziewczynę, tralala...

Hub
 
oo widzę, że nie tylko ja pomyślałam o długonogim blond/ brunet- powodzie :)

pzdr
AS
 
może jeszcze warto dodać, że nauka jazdy na nartach zbliża :P
 
Michał, odnieś się do powyższych komentarzy, bo plotki powstaną...

Hub
 
Jak wiadomo każda zdementowana plotka jest prawdziwa, więc ja nic nie będę dementował... ;-)
 
Czyli wszystko jasne.

Hub
 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]





<< Strona główna

This page is powered by Blogger. Isn't yours?

Subskrybuj Posty [Atom]