czwartek, 5 lutego 2009

Różne różności II

Niestety stworzenie kawałka uporządkowanej narracji, np. opisu Lozanny, przekracza chwilowo moje możliwości intelektualne, więc znowu jestem zmuszony zaserwować garść nie powiązanych ze sobą głupot... Proszę mi dać znać, gdy stanie się to już niestrawne.

Wczoraj miałem w planach się wyspać. Plany runęły, gdy znajomi postanowili wyciągnąć mnie na karaoke. Poszedłem i było... ostro. Zaczęło się niepozornie, bo pierwszy bar, do którego dotarliśmy (prowadzony, a jakże, przez rodowitych Azjatów) właśnie był zamykany. Niczym nie zrażeni znaleźliśmy drugi (prowadzony, a jakże, przez rodowitych Azjatów) i ten był już otwarty. Wystrój jego pozostawiał, delikatnie mówiąc, sporo do życzenia, nadrabiał za to wziętymi z sufitu cenami, zwłaszcza alkoholu. Jest to zresztą dobry przykład talentu biznesowego rodowitych Azjatów, bo jak wiadomo większość ludzi, żeby zacząć śpiewać musi się najpierw porządnie napić... Niemniej, kolekcja przebojów była imponująca, humory szybko zrobiły się szampańskie, więc wyszła z tego kupa śmiechu. Zresztą w ogóle miłą cechą barów karaoke jest to, że wchodząc mózg zostawia się na zewnątrz, więc może sobie akurat odpocząć.

Ponadto zostałem ostatnio mianowany na zaszczytną funkcję asystenta przy jednym z wykładów mojego profesora. Tak, tak, pomruki podziwu są jak najbardziej na miejscu - zwłaszcza, że w jego zastępstwie mam poprowadzić pierwszy wykład. Poza tym będę się głównie zajmował wyciąganiem z opresji studentów nie radzących sobie z Excelem, co w przypadku tego akurat przedmiotu jest kluczową umiejętnością. A na osłodę poznałem współprowadzącego - facet pracuje w Credit Suisse, zarządza 60 osobami i 35mld franków... Naprawdę równy gość.

A jednak, wbrew zapowiedziom będzie coś o Lozannie. Jedną z atrakcji tego miasta jest muzeum olimpijskie, zawierające mnóstwo autentycznie ciekawych eksponatów, na przykład kolekcję wszystkich pochodni używanych przez olimpijskie sztafety. Wiece swoją drogą, na których igrzyskach zadebiutował ten pomysł? 

.

.

W Berlinie w 1936 roku. Mam ochotę to skomentować ale się powstrzymam, bo blog jest jednak miejscem publicznym (nawet tak niszowy jak ten), a ja nie chcę mieć problemów a prawem.

Pozdrawiam i dobrej nocy życzę!


Komentarze:

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]





<< Strona główna

This page is powered by Blogger. Isn't yours?

Subskrybuj Posty [Atom]